Wody!!! Lepiej się odezwać czy usychać?

1. Zero waste
Staram się być zero waste, czyli generować jak najmniej odpadów – szczególnie plastikowych. Dlatego, co do zasady, unikam jednorazowych opakowań, zawsze mam swoją torbę na zakupy i nie kupuję wody w butelkach. Korzystam z bidonu, do którego leję kranówkę. W domu – z filtra, w innych miejscach – bezpośrednio z kranu.
A tak przy okazji – jeśli jeszcze nie wiesz, to na Okęciu postawiono stanowiska z „warszawską kranówką”. Bidon można napełnić również w toalecie, ale z tych kraników jest wygodniej i bardziej apetycznie. Więc przez kontrolę bezpieczeństwa przechodzę z pustym bidonem, a potem napełniam go wodą. Dzięki temu oszczędzam sobie jakieś 20 złotych (bo tyle kosztuje woda na lotnisku), a środowisku jednej zużytej butelki plastikowej. Proste, ekonomiczne i ekologiczne.
2. Nerwowy układ pokarmowy
Pierwszy dzień objazdowej wycieczki po Portugalii. Po przygodach z walizkami (cała historia do przeczytania tutaj >>> Walizka i sekator, czyli uratowany urlop) i krótkiej nocy trochę ciężko się wstaje. Dodatkowo mój układ trawienny jakoś nerwowo zareagował – nie wiem, czy bardziej na podróż czy na walizki. Więc jeszcze skrócił mi sen, zmuszając do wcześniejszego wstania. Ponieważ zdarzają mi się czasem takie „przygody”, jestem już przygotowana i mam ze sobą trochę leków. Wiem, co mi pomaga, więc zażywam natychmiast. Rzeczywiście pomaga. Co za szczęście! Jednak czuję się trochę słabo i niewyraźnie. No cóż, nie pierwszy to taki początek wakacyjnego pobytu. Dam radę.
Udaje mi się zjeść nieduże śniadanie. Bardzo ostrożnie dobieram menu, żeby jeszcze bardziej nie rozdrażnić żołądka. Niestety woda jest lodowata, kawa nie za dobra, a soki owocowe kompletnie odpadają. Zwykle na śniadanie zjadam owoce, co dziś nie wchodzi w rachubę. Nabiału przy takich sensacjach też unikam. Zostaje zatem chleb i jajecznica. Trochę sucho…
3. Wody!!!
Oczywiście w hotelu napełniamy bidony wodą na drogę. Autokar wyrusza punktualnie o 8:00. Jedziemy. Napiłabym się wody. Odkręcam bidon i… uderza mnie zapach Domestosa. Chlorem jedzie tak, że nie ma mowy, aby to wypić. Ja rozumiem, że ludzie w ekstremalnych sytuacjach dla ratowania życia piją… różne płyny, no ale bez przesady.
Jestem zła, że nie pomyślałam wcześniej, aby sprawdzić jakość kranówki. A w razie potrzeby zaopatrzyć się w inną wodę – taką, którą da się wypić. No dobra, poczekam.
Po godzinie język przykleja mi się do podniebienia. Zwykle do tej pory wypijam co najmniej litr wody. Sympatyczna pani pilot wspominała, że można kupić wodę od kierowcy, ale on przecież prowadzi. Postój za godzinę. Pani pilot opowiada bardzo ciekawie, ale ja myślę tylko o jednym „WODY!!!” Po autokarze nie wolno chodzić w trakcie jazdy.
Co robić???!!! Mam! Pani pilot podała nam swój numer telefonu. Chwilę się waham, czy to wypada. Bo nie chcę przeszkadzać, bo jeszcze mało się znamy, bo wodę sprzedaje kierowca, a nie pani pilot… Jednak perspektywa kolejnej godziny bez wody jest znacznie, znacznie gorsza. Wysyłam więc SMSa z grzecznym pytaniem, czy można TERAZ kupić wodę. Pani odczytuje go na głos i przynosi nam wodę.
Jaka pyszna woda! I jaka mokra! Jestem uratowana.
Nagle odzywa się kolejna osoba, która potrzebuje wody. I następna. I jeszcze jedna… W sumie kolejne 10 osób potrzebuje wody.
Przemyślenia i wnioski:
- W Polsce mamy bardzo dobrą i smaczną kranówkę. Jeszcze nie trafiłam na taką o zapachu Domestosa.
- Jeśli się nie odważysz powiedzieć o Twoich potrzebach, to nie ma szans, że zostaną zaspokojone. Bo niby kto i jak ma się o nich dowiedzieć?
- Wystarczy, że odezwie się jedna osoba, a natychmiast okazuje się, że wiele innych też ma takie zdanie/problem/potrzebę.
I to co mnie zawsze zastanawia: dlaczego nikt z tych spragnionych wody osób nie odezwał się wcześniej? co by się stało, gdybym nie zapytała pierwsza?
A Ty zabierasz głos i upominasz się „o swoje”?
Czy czekasz, aż „ktoś zacznie pierwszy”? (cytując „Rejs”)
Napisz w komentarzu, jak to wygląda u Ciebie.
Powiązane wpisy

Bezpłatne testy osobowości i mocnych stron
